Bałam się, ale bardzo chciałam sobie pomóc….
W terapii grupowej jestem już 5 lat. Co się stało w moim życiu, że rozpoczęłam swoją terapię? 6 lat temu przeżyłam bardzo trudne doświadczenie życiowe: roczny pobyt w Zgromadzeniu Zakonnym, który zakończył się odesłaniem mnie przez siostry do domu. Jednym z powodów był taki, że byłam nie dojrzała emocjonalnie na życie zakonne. Bardzo przeżyłam to rozstanie i pobyt tam był dla mnie bolesny. Jednak to właśnie wtedy zrozumiałam, że mam problem ze sobą samą. Zobaczyłam jak nadopiekuńczość mojej matki stała się moim koszmarem i jak mnie zraniła. Czułam się jak małe dziecko w ciele dorosłej kobiety, jak małe zagubione dziecko w przedszkolu, nie radziłam sobie z najprostszymi codziennymi obowiązkami. Nie umiałam sprzątać, prać, gotować, byłam niepewna siebie, że dosłownie za wszystko przepraszałam. Ciągle się poświęcałam, robiłam wszystko dla innych. Bałam się tak bardzo ludzi, że wszystko robiłam co chcieli byle tylko mnie nie odrzucili. Nie radziłam sobie w pracy, albo odchodziłam z lęków, albo mnie zwalniano. Pragnęłam bardzo być chciana i kochana, że dosłownie rzucałam się ludziom w ramiona. Dawałam się manipulować matce, wystarczył jej krzyk i płacz, a ja robiłam wszystko co chciała.
Kiedy wróciłam ze Zgromadzenia moja mama chciała mnie zamknąć w domu i się mną opiekować bo uznała, że się do niczego nie nadaję. Mieli z ojcem już plan na moje życie….. Czułam w sobie jeden wielki krzyk rozpaczy, że tego nie chcę, taką niezgodę na to. Postanowiłam wtedy ratować swoje życie i to była ucieczka – ucieczka w panice, w szczególności od mojej matki. Wyprowadziłam się ze swojego rodzinnego miasta do Warszawy. Znalazłam się w otoczeniu osób, którym zaufałam i one zaczęły mnie wspierać. Opowiedziałam im co przeżyłam w Zgromadzeniu i swoją historię. To było trudne dla mnie, bo czułam wstyd i upokorzenie, ale to były uczucia, które pchnęły mnie do przodu. I to te osoby pomogły mi zrozumieć, że potrzebuję terapii, ale nie indywidualnej tylko grupowej. Spanikowałam i odmówiłam. Bałam się tego bardzo i nie wyobrażałam sobie tego żebym mogła o swoich problemach mówić tak publicznie. Trafiłam na terapię indywidualną. Jednak coraz bardziej czułam, że to nie dla mnie. Miesiące mijały, a moje problemy narastały i po kolejnej porażce kiedy przestraszyłam się nowej pracy i uciekłam, czułam, że spadam na dno i nie jestem w stanie pokonać swoich lęków sama ani z pomocą osób, które wtedy były obok mnie. Postanowiłam skorzystać z pomocy terapii grupowej. Na pierwsze spotkanie konsultacje szłam z lękiem czy terapeuci uznają, że się nadaję. Nie miałam wtedy też pieniędzy, by opłacić terapię ani mieszkania, bo mieszkałam w hostelu ani dobrej pracy. Wtedy postanowiłam, że zrobię wszystko by sobie pomóc. Choć było mi ciężko finansowo, pieniądze się znalazły, mieszkanie jak i również praca. Choć bardzo się bałam to jednocześnie bardzo tego chciałam. Terapia była moją nadzieją. Nie było łatwo, zwroty terapeutów i członków grupy były trudne. Miałam ochotę uciec, ale wracałam. Wierzyłam, że mi to pomoże. Wiele razy chciałam zrezygnować, bywają bardzo ciężkie chwile, nachodzą różne wątpliwości, ale to co sprawiło, że wytrwałam to owoce – to jak widziałam, że miesiąc po miesiącu, rok po roku się zmieniam.
Co się zmieniło przez te 5 lat? Przede wszystkim nauczyłam się i uczę kontrolować własne emocje, uczę się je wyrażać, nie rzucam się już w ramiona kogokolwiek, uczę się panować nad moimi lękami, codzienne czynności nie są już dla mnie problemem, już dużo się nauczyłam. Pracuję w jednej pracy już 5 lat i sobie już radzę. A przede wszystkim ograniczyłam kontakty z moimi rodzicami. Co nie było to dla mnie łatwe. Z matką, która mną manipulowała i szantażowała emocjonalnie. Dziś już moja mama nawet nie próbuję mnie szantażować i płakać na zawołanie, bo na mnie to już nie działa. Wyrzuty sumienia pojawiają się już o wiele rzadziej i już umiem sobie z nimi radzić. To była trudna droga, ale owocna. Z ojcem również nie walczę już o kontakt, dziś żyję już swoim życiem. Zmieniłam swoje otoczenie, moje relacje są już inne. A przede wszystkim uczę się być sobą…. Czuję się już pewniejsza siebie i silniejsza niż 5 lat temu. Moje lęki już nie są tak silne jak kiedyś. A przede wszystkim już nie czuję się jak samotne dziecko zagubione w lesie. Jestem nadal w terapii, bo jeszcze potrzebuję tego, ile jeszcze nie wiem, ale wiem jedno: że na pewno skończę swoją terapię wtedy kiedy będę na to gotowa. Podsumowując bardzo się cieszę, że się na to zdecydowałam, że podjęłam ten trud, nie żałuję tego, a wręcz przeciwnie, cieszę się, że się nie poddałam. Jestem dumna z tego ile już osiągnęłam. To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Dziś już nie szukam swojej wartości, dzisiaj już ją znalazłam i odnajduje w codzienności. Dziś już wierzę, że mam wartość.
Iwona