Kiedy myślę „Moja terapia” nasuwa mi się skojarzenie z wyjściem z więzienia. Mimo iż fizycznie nigdy w nim nie byłam, to emocjonalnie „zapuszkowana” byłam od wielu lat.
Doświadczanie w dzieciństwie przemocy fizycznej i psychicznej, molestowanie seksualne w bardzo wczesnym dzieciństwie przez ojca oraz bierność mojej matki spowodowało, że z każdym dniem stawałam się coraz bardziej zamkniętą w sobie, zalęknioną, osamotnioną, z poczuciem winy i wstydu dziewczyną. Nie cieszyło mnie życie. Istną tragedią były moje słabości, na które jako perfekcjonistka o wygórowanych wymaganiach nie mogłam sobie pozwolić. Bałam się bliskości i mężczyzn, ale mimo to na głodzie ojcowskiej miłości weszłam w związek z księdzem, który trwał prawie 20 lat. Byłam totalnie uzależniona i zniewolona tą relacją. Żyłam w ciągłej tajemnicy, by ten romans się nie wydał. Brak nadziei na przyszłość zapijałam alkoholem i wmawiałam sobie, że to jest wielka miłość i tak musi być. Uczucie beznadziei, poczucie wstydu i niedowartościowania, brak tożsamości, samotność, brak spełnienia jako kobieta, bolało nieraz tak mocno, że coraz częściej myślałam o samobójstwie.
Taka trafiłam na terapię.
Po siedmiu latach terapii moje życie tak się zmieniło, że nie potrafię o tym myśleć bez wzruszenia. Wyszłam z emocjonalnego i psychicznego więzienia. Każdy rok terapii niósł ze sobą trud podejmowanych decyzji i trwania przy nich, ale dzięki temu po dwóch latach terapii całkowicie zakończyłam romans z księdzem. Nie było to łatwe; ból, łzy, chęć powrotu, ale dziś mogę to powiedzieć: warto było! Czuję się wolna i szczęśliwa! Nie muszę się ukrywać, wstydzić i żyć w ciągłej tajemnicy. Jestem świadoma swojej wartości i potrafię się cieszyć tym, kim i jaka jestem.
Przed terapią byłam skupiona tylko na jednej osobie, dziś mam wokół siebie liczne grono osób, które mnie lubią i które ja lubię. Mimo iż nie jestem w związku z mężczyzną, to nie odczuwam już lęku przed kontaktem z mężczyznami.
Moje relacje z rodzicami również się zmieniły. Przestałam spełniać ich oczekiwania, a zaczęłam dbać o swoje potrzeby i buduję relację z nimi na swoich warunkach, a przede wszystkim przestałam żyć ich życiem i próbować ich zmieniać.
Terapia nauczyła mnie, że mogę marzyć i spełniać swoje marzenia. Dzięki temu przed dwoma laty spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa i odbyłam lot balonem.
Moja praca nad sobą podczas tych siedmiu lat terapii przełożyła się też na rozwój zawodowy, czego dowodem jest choćby to, że w tym roku zaczęłam pracę nad habilitacją i postępowanie habilitacyjne jest już w toku.
Podczas terapii podjęłam tez pracę nad swoim perfekcjonizmem. Mimo iż niekiedy jeszcze się odzywa, to jednak potrafię dawać sobie prawo do błędu i nie odrzucam siebie, gdy cos mi nie wyjdzie. Przestała mnie zabijać świadomość moich słabości. Przed terapią myślałam o sobie „zimna suka”,dziś myślę „wrażliwa niewiasta”. Byłam „szarą myszką”,a dziś widzę w sobie odważną kobietę, która coraz bardziej wie, czego chce i wreszcie sama decyduje o sobie. Cieszę się swoim życiem, odkrywaniem każdego dnia na nowo, a najbardziej podoba mi się to, że mam wpływ na swoje życie. Sprawia mi ogromną satysfakcję, gdy udaje mi się pokonywać trudności.
Jestem ogromnie wdzięczna terapeutom i osobom z poszczególnych grup za miłość i pracę włożoną w moje wzrastanie, a wobec siebie czuję dumę i radość, że im zaufałam.
Małgorzata