Na terapię poszedłem ponieważ cierpię na nerwice natręctw. Nie miałem prawdziwych relacji z rodzicami, nawet nie wiedziałem jak taka relacja mogłaby wyglądać. Byłem przekonany, że tak jak jest, jest normalnie, że to wszędzie tak wygląda. Przez całe dzieciństwo byłem bardzo samotnym dzieckiem. Nie przypominam sobie wielu sytuacji, w których to rodzice bawili się razem ze mną. Nie dawali mi też poczucia bezpieczeństwa. Ojciec mnie karał biciem jak byłem mały, mama nie stawała w mojej obronie. Nawet donosiła mu, tak aby to on mi wymierzył karę a nie ona. Tak wiec czekałem na wyrok całkowicie przerażony tym co się ma stać za jakiś czas. Próby jej przebłagania nie przynosiły skutków. To wszystko zaskutkowało tym, że wykształciła się u mnie nerwica natręctw. Miałem dużo lęku, bałem się wyrażać złość. Rodzice obarczali mnie poczuciem winy, matka przenosiła na mnie swoje lęki. Taki obraz rodziców wykrzywił mi zupełnie obraz Boga. Bałem się go i nie widziałem w nim kogoś, kto chce abym był szczęśliwy i daje mi wolność.
Nie czułem się męski, byłem uległy, nie czułem własnej wartości. Czułem się bardzo samotny, myślałem, że ze wszystkim musze radzić sobie sam, co było dla mnie strasznym ciężarem. Nie potrafiłem nawiązywać prawdziwych i trwałych relacji.
Poczułem pragnienie, aby wreszcie coś z tym zrobić. Terapia na początku wydawała mi sie dość dziwna, ale szybko zacząłem dostrzegać w sobie ukryte mechanizmy, które mną kierowały oraz braki z dzieciństwa. Co ciekawe dopiero na terapii dostrzegłem relację między tym jak wyglądał mój dom rodzinny, a moją nerwicą i innymi przypadłościami. Ta wiedza zdecydowanie ułatwia mi prace nad nerwicą.
Terapia nauczyła mnie wyrażać emocje. Niby to mało, ale wcześniej gdy zaczynałem mówić o tym co czuję zalewałem się łzami i przychodziło mi to z wielkim trudem. W domu nie było miejsca na złość. Nie byłem przyjmowany także z innymi emocjami np lękiem. Dziś mówienie o emocjach nie sprawia mi to większego problemu. Nauczyłem się rozpoznawać swoje emocje ( przed terapią nawet z tym miałem problem). Czasami jeszcze przychodzi mi z trudem stwierdzenie czego chcę i co czuję. Jednakże potrafię zrobić wycieczkę w głąb siebie poszukać czemu reaguję tak a nie inaczej, co pragnę a czego się boję i z czego to wynika.
Terapia spowodowała że poczułem potrzebę dbania o siebie i bycia dla siebie ważnym. Zobaczyłem jak to jest gdy się żyje w ten sposób i poczułem różnicę. Miałem wtedy wrażenie że wczesniej w ogóle byłem martwy. Pozwoliłem sobie na to aby nie robić czegoś z poczucia winy. Nabyłem poczucia sprawczości i tego aby nie dawać się wykorzystywać. Nabrałem więcej poczucia własnej wartości, co pomogło mi chociażby zmienić pracę a więc podjąć pewne wyzwanie, które nie było łatwe.
Terapia nauczyła mnie budować i nawiązywać prawdziwe relacje. Pomogła mi w moich lękach przed bliskością fizyczną. W tym roku się zaręczyłem. Bardzo się cieszę tą relacją. Staram się mówić mojej narzeczonej o emocjach jakie się we mnie pojawiają. Nieraz umożliwiło nam to wyjść z kłótni, poznać lepiej siebie, lepiej się zrozumieć. Poznajemy przez to własne potrzeby i braki, uczymy się siebie. Moje otoczenie również zauważa zmiany we mnie.
Terapia spowodowała że wyprowadziłem z domu, zacząłem samodzielne życie. Bardzo się bałem tego kroku, a rodzice wcale mi nie pomagali w podjęciu decyzji o wyprowadzce, starali się mnie zatrzymać u siebie. Dziś potrafię dostrzec kiedy ktoś przekracza moje granice i obstawać przy mojej decyzji. Udało mi się poprawić relację z ojcem i nad nią ciągle pracuję. Konfrontuję się też z myślą że może mi się nie udać nawiązać prawdziwej relacji z matką.
Paweł